Minęło już blisko pół wieku, od kiedy powstały te zdjęcia, a wciąż czarno-biała fotografia nie ma sobie równych. W latach 70. XX wieku pracownia fotograficzna Powiatowego Domu Kultury w Mławie była miejscem, które można uznać z pewnością za jedne z najatrakcyjniejszych w całym budynku instytucji.
Cieszyła się zainteresowaniem dorosłych mieszkańców, ale to właśnie dzieci czuły się w niej jak w komnacie tajemnic, której próg mogli przekroczyć tylko nieliczni. Dla wielu dopiero dorastających chłopców i dziewcząt pierwsze spotkanie ze sztuką fotografii było doświadczeniem niezwykłym. Opowiedzenie o nim swoim rówieśnikom, sprawiało podobne trudności jak wyjaśnienie kwadratury koła, ale z pewnością te osoby, które zgłębiły tajniki wywoływania zdjęć metodą odchodzącą już do lamusa, choć nadal w niektórych kręgach praktykowaną, mogą śmiało twierdzić, że należały do grona wybrańców.
Pracownia (ciemnia) PDK znajdowała się na II piętrze budynku. Było to pomieszczenie niewielkie, ale wyposażone w niezbędny sprzęt, o którym śniło z pewnością wielu zafascynowanych w tym czasie fotografią mławian. Po lewej stronie wzdłuż ściany stały stoły, na których rozstawione były kuwety wypełnione najczęściej wywoływaczem, przerywaczem czy utrwalaczem. Nieopodal ustawiony był powiększalnik marki Krokus oraz lampy ciemniowe z filtrem czerwonym i oliwkowym. Jedyne znajdujące się w pomieszczeniu okno osłonięte było ciemną płytą paździerzowa, a zawsze pod nim stało krzesło. Nie pytajcie w jakim celu. Wiele rzeczy zdarza się bez przyczyny. Cześć środkowa pomieszczenie była zaaranżowana na atelier fotograficzne. Do niezbędnego wyposażenia sali zaliczała się również umywalka, zainstalowana po prawej stronie od wejścia, a zaraz obok niej płuczka fotograficzna, do której trafiały wywołane i utrwalone odbitki. Wywoływanie zdjęć, jakkolwiek to brzmi, było doświadczeniem magicznym. Najpierw wywoływało się negatyw, czyli kliszę, film — nazywano to różnie, a później pozytyw, czyli obraz utrwalony na papierze. Słabe światło z czerwonej lampy pozwalało na kontrolę ujawniającego się obrazu pozytywnego, który można było oglądać pod powiększalnikiem. Ale czy aspekty techniczne są najważniejsze? Liczyła się przede wszystkim atmosfera i fakt, że robi się coś innego niż wszyscy, a to dawało przecież wiele satysfakcji i było atrakcyjne dla płci przeciwnej. Tak przynajmniej twierdzą niektórzy. W tej ciemni wywoływano zdjęcia zrobione przez uczestników zajęć i pracowników instytucji, którzy w tym czasie namiętnie fotografowali, stąd tak liczne pamiątki w kronikach PDK-u. Z pewnością wielu ciekawi, jaka była jakość wywoływanych w tych latach zdjęć. Dużo zależało od umiejętności oraz posiadanego sprzętu i materiałów. Niektóre z nich były produkowane w Polsce, inne w ZSSR, a jeszcze inne w NRD. Chemikalia do wywoływania przez wiele lat produkowały Bydgoskie Zakłady Fotochemiczne „Foton”. Cena materiałów rzutowała na jakość, zatem nie wszystkie zdjęcia były najwyższych lotów, ale czy ma to tak duże znaczenie, kiedy patrzymy na nie z sentymentem, a na ich widok potrafi zakręcić się łza w oku.
Zachęcamy zatem do przyjrzenia się swoim rodzinnym fotografiom, a może nawet pochwalenia się tymi, na których widać dawny dom kultury. Aż chciałoby się wyciągnąć starego Druha, Ami, Smienę albo Zenita, by sfotografować ten dawny świat raz jeszcze. Niestety, te lata są już za nami, ale w domu kultury nie rozstajemy się z fotografią. Zapraszamy Państwa do uczestnictwa w naszych warsztatach fotograficznych w każdy piątek o godz. 15.00 na Facebooku i naszej stronie. Kolejny odcinek już jutro.